Chleb last minute
czyli chleb dla zapominalskich i roztargnionych.
Tak mam, że wiecznie jestem niezorganizowana i dopiero jak już chleb mi się skończy, to okazuje się, że nie wyjęłam wcześniej zakwasu i nowy będę mogła upiec dopiero za 3 dni, więc
boszzzz i co tu teraz jeść??????
Na szczęście znalazłam chleb ratujący wtedy moje życie
Przepis jest świetny i nic w nim nie zmieniam jeśli chodzi o składniki:
135g łuskanego słonecznika (3/4 szklanki)
90g siemienia lnianego (pół szklanki)
65g orzechów laskowych lub migdałów (ja robię pół na pół migdały i włoskie) (niecałe pół szklanki - 5 łyżek)
145g płatków owsianych grubych (szklankę z górką)
2 łyżki chia
4 łyżki otrębów/łusek babki płesznik - to jest kluczowy składnik, który trzyma całość tego chlebka w kupie, więc nie można go pominąć, zastąpić można łuskami/otrębami babki lancetowatej (widziałam w Auchan), teoretycznie można też zastąpić całymi zmielonym nasionami tych babek albo nawet siemienia lnianego (łatwiej dostać) ale nie próbowałam, wiem tylko, że trzeba wtedy wziąć tego więcej niż 4 łyżki, a ile, to trzeba poeksperymentować (pamiętając, że zmieni to też ilość potrzebnej wody)
1,5 łyżeczki soli himalajskiej
1 łyżka syropu klonowego
3 łyżki stopionego oleju kokosowego lub ghee
350ml wody
Jest to proporcja na malutką 20 cm keksówkę - w standardowej wyjdzie za płaski
Natomiast procedura zaproponowana przez Sarah
u mnie się nie sprawdziła. Przede wszystkim zrezygnowałam z mieszania suchych składników od razu w keksówce (silikonowa forma bez papieru też się nie sprawdziła, chlebek po połowie czasu wypieku nadal się do niej kleił i nie dał wyjąć bez zepsucia) więc
piekę go w blaszanej foremce (20 cm) wyłożonej papierem, ale wcześniej
wszystkie suche składniki mieszam w misce
w przeciwnym razie wszystkie malutkie ziarenka lądują jednak mimo wszystko na dole i efekt jest średni, a najgorzej, że ląduje tam też sól, więc mamy słoną skórę i nijaką resztę, więc żeby tego uniknąć
sól, syrop i olej kokosowy rozpuszczam najpierw w wodzie i dopiero wtedy łączę z suchymi składnikami
przekładam do foremki wyłożonej papierem
odstawiam na całą noc lub cały dzień (po 2h chleb będzie gotowy do upieczenia, jednak ludzki żołądek nie będzie gotowy do strawienia tego, także odstawienie całonocne jest kluczowe, jeśli chcemy, żeby wszystkie dobre składniki z całych ziaren stały się przyswajalne)
piekę w 175°C z termoobiegiem 30 minut w blaszce, potem wyjmuję z blaszki i wkładam do góry nogami na kolejne 30 minut
jeszcze tylko
trzeba odczekać z krojeniem aż całkowicie wystygnie (koniecznie)
i można jeść
Tak mam, że wiecznie jestem niezorganizowana i dopiero jak już chleb mi się skończy, to okazuje się, że nie wyjęłam wcześniej zakwasu i nowy będę mogła upiec dopiero za 3 dni, więc
boszzzz i co tu teraz jeść??????
Na szczęście znalazłam chleb ratujący wtedy moje życie
Przepis jest świetny i nic w nim nie zmieniam jeśli chodzi o składniki:
135g łuskanego słonecznika (3/4 szklanki)
90g siemienia lnianego (pół szklanki)
65g orzechów laskowych lub migdałów (ja robię pół na pół migdały i włoskie) (niecałe pół szklanki - 5 łyżek)
145g płatków owsianych grubych (szklankę z górką)
2 łyżki chia
4 łyżki otrębów/łusek babki płesznik - to jest kluczowy składnik, który trzyma całość tego chlebka w kupie, więc nie można go pominąć, zastąpić można łuskami/otrębami babki lancetowatej (widziałam w Auchan), teoretycznie można też zastąpić całymi zmielonym nasionami tych babek albo nawet siemienia lnianego (łatwiej dostać) ale nie próbowałam, wiem tylko, że trzeba wtedy wziąć tego więcej niż 4 łyżki, a ile, to trzeba poeksperymentować (pamiętając, że zmieni to też ilość potrzebnej wody)
1,5 łyżeczki soli himalajskiej
1 łyżka syropu klonowego
3 łyżki stopionego oleju kokosowego lub ghee
350ml wody
Jest to proporcja na malutką 20 cm keksówkę - w standardowej wyjdzie za płaski
Natomiast procedura zaproponowana przez Sarah
u mnie się nie sprawdziła. Przede wszystkim zrezygnowałam z mieszania suchych składników od razu w keksówce (silikonowa forma bez papieru też się nie sprawdziła, chlebek po połowie czasu wypieku nadal się do niej kleił i nie dał wyjąć bez zepsucia) więc
piekę go w blaszanej foremce (20 cm) wyłożonej papierem, ale wcześniej
wszystkie suche składniki mieszam w misce
w przeciwnym razie wszystkie malutkie ziarenka lądują jednak mimo wszystko na dole i efekt jest średni, a najgorzej, że ląduje tam też sól, więc mamy słoną skórę i nijaką resztę, więc żeby tego uniknąć
sól, syrop i olej kokosowy rozpuszczam najpierw w wodzie i dopiero wtedy łączę z suchymi składnikami
przekładam do foremki wyłożonej papierem
odstawiam na całą noc lub cały dzień (po 2h chleb będzie gotowy do upieczenia, jednak ludzki żołądek nie będzie gotowy do strawienia tego, także odstawienie całonocne jest kluczowe, jeśli chcemy, żeby wszystkie dobre składniki z całych ziaren stały się przyswajalne)
piekę w 175°C z termoobiegiem 30 minut w blaszce, potem wyjmuję z blaszki i wkładam do góry nogami na kolejne 30 minut
jeszcze tylko
trzeba odczekać z krojeniem aż całkowicie wystygnie (koniecznie)
i można jeść
Komentarze
Prześlij komentarz